Fotografią interesuję się od najmłodszych lat. Już w 4 lub 5 klasie szkoły podstawowej miałem swój pierwszy aparat fotograficzny. Od początku interesowała mnie fotografia od strony technicznej. W 8 klasie szkoły podstawowej za pomysł udoskonalenia kamery filmowej otrzymałem z rąk prezesa Urzędu Patentowego tak zwany "Młodzieżowy Patent". Rok później, już jako uczeń liceum zostałem zaproszony do studia TVP do Warszawy do udziału w programie prezentującym młodych wynalazców, gdzie przedstawiłem inne swoje wynalazki i udoskonalenia z dziedziny fotografii.
Jako uczeń liceum zacząłem się interesować fotografią barwną. Nie było jeszcze wtedy w Polsce minilabów, zdjęcia trzeba było wywoływać w kuwetach. Wszystkie potrzebne płyny trzeba było przyrządzać samodzielnie. Miałem w domu całe laboratorium chemiczne, dziesiątki słoików z odczynnikami chemicznymi, wagę aptekarską. Byłem pierwszą osobą w moich rodzinnych Myślenicach zajmującą się fotografią barwną. Nawiązałem kontakt z kilkoma zakładami fotograficznymi w okolicznych miejscowościach i dorabiałem sobie wywołując zdjęcia dla zawodowych fotografów.
Po ukończeniu liceum rozpocząłem studia na Politechnice Krakowskiej. Pomyślałem wtedy o jakiejś automatyzacji obróbki zdjęć. Wywoływarkę Durst Printo przywiozłem z Austrii, zacząłem przerabiać czeski powiększalnik Meopta, lecz pojawił się problem z elektroniką. Komputery były bardzo drogie i trudno dostępne, postanowiłem więc skonstruować własny komputer. Poprosiłem o pomoc starszych kolegów, którzy ukończyli informatykę na AGH, lecz okazało się, że wiedzą mniej niż ja. Uznałem wtedy, ze studia są mi niepotrzebne, nawiązałem kontakt z różnymi instytutami naukowymi w Warszawie i stamtąd otrzymałem potrzebne informacje: schematy, dane techniczne różnych układów scalonych, instrukcje do programowania mikroprocesorów. Teraz wszystko jest w internecie, wtedy jednak internetu jeszcze nie było.
Moim pierwszym "minilabem" sterował domowej roboty komputer 8-bitowy z zegarem 8 MHz. Pamięci wtedy nie liczyło się na gigabajty, ani megabajty, tylko kilobajty, ale najważniejsze że wszystko działało. Do powiększalnika zamontowałem skonstruowany przeze mnie skaner dokonujący pomiaru negatywu w kilkudziesięciu punktach. Wyniki pomiarów były przetwarzane przez komputer i trafiały do głowicy naświetlającej składającej się z 3 żarówek z filtrami RGB.